Wakacje to czas podróży, także tych lotniczych. Latanie samolotem przestało już być luksusem dostępnym tylko najbogatszym Polakom – dziś do wielu zakątków świata dolecimy za naprawdę niewielkie (biorąc pod uwagę pokonywaną odległość) pieniądze. Tak przynajmniej reklamują swoje usługi tzw. tanie linie lotnicze. A reklama – jak wiemy – czasem mija się z prawdą…
Minęły już chyba czasy, kiedy większość przewoźników kusiła swoich klientów biletami „za złotówkę”. To, jak naprawdę wyglądały te tanie oferty zostało już nawet wyśmiane przez niektóre kabarety. Najczęściej okazywało się, że bilet, owszem, kosztował złotówkę, ale do tej ceny trzeba było jeszcze doliczyć opłaty lotniskowe, bagażowe, podatek i ubezpieczenie – w sumie nawet kilkaset złotych. W tej chwili przewoźnicy muszą już w swoich ofertach podawać prawdziwy, całkowity koszt biletu, ale na wszelki wypadek i tak czytajmy je bardzo dokładnie.
Czy w ogóle warto korzystać z tanich linii? Zdecydowanie tak. Ceny biletów naprawdę bywają sporo niższe, niż te oferowane przed dużych przewoźników. Jeśli więc chcemy odwiedzić dzieci mieszkające w Londynie, a szkoda nam czasu na podróż autobusem, warto zarezerwować bilet lotniczy. I to im wcześniej, tym… taniej. Niektóre linie sprzedają już bilety na loty świąteczne: bożonarodzeniowe i noworoczne. I tak na przykład bilet na samolot linii Wizzair do Londynu i z powrotem kosztować nas będzie 444 złote, jeśli polecimy jeszcze w lipcu, a prawie sto złotych mniej (364 zł), jeżeli zarezerwujemy go dziś, ale polecimy w grudniu. Warto także pamiętać, że za bilet kupiony na lotnisku lub za pośrednictwem telecentrum zapłacimy więcej, niż wtedy, kiedy dokonamy transakcji przez Internet. Przewoźnicy pobierają także opłaty za płatności dokonywane przy pomocy karty kredytowej (od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu złotych – w zależności od przewoźnika i karty).